Ze względu na to, że całe spotkanie spędziłem na boisku, napiszę bardziej "kilka słów na temat" niż relację.

Dzięki uprzejmości kierownika Wiko, musieliśmy stanąć do tego meczu w składzie... jaki tylko udało się wyczarować. Tym sposobem weszliśmy na boisko ustawieniem, które nie powinno nigdy ujrzeć światła dziennego... ;) Mimo tego spróbowaliśmy podjąć walkę o jakże ważne punkty...

Pierwszy set rozpoczął się tak jak rozpocząć się powinien - Wiko przeważało na boisku i zdobywało kolejne punkty. Jednak Polmotor z czasem się rozegrał i zaczął odrabiać straty. Odrzucone od siatki zagrywkami Wiko miało problemy z punktowaniem. Zdaje się również, że goście nie docenili zawodników Polmotoru i odpuszczali blok przy gorzej dogranych piłkach. Gospodarze wykorzystali to zdobywając punkty z takich właśnie akcji. Set niespodziewanie zakończył się zwycięstwem Polmotoru.

Drugi i trzeci set miały podobny przebieg. Gospodarze zaczynali od kilkupunktowych prowadzeń, następnie ich gra powoli się rozsypywała, by w końcówkach przegrywać. Walka jednak była dość wyrównana. Z biegiem meczu goście spuścili nieco z tonu jeśli chodzi o zagrywkę, która na początku robiła bardzo dobre wrażenie.

Czwarty set to już niepodzielna przewaga gości. Od początku kontrolowali sytuację i sukcesywnie powiększali przewagę by w końcówce prowadzić coś koło 16:23. Ta przewaga nieco ich uśpiła i stracili jeszcze 3 punkty z rzędu, jednak zwycięstwa nie pozwolili już sobie wydrzeć.

Choć ze względu na naszą sytuację kadrową do meczu podszedłem jak do swego rodzaju dowcipu (ale z jak najbardziej bojowym nastawieniem) i spodziewałem się, że Wiko w 3 setach zrobi z nas pośmiewisko, to muszę powiedzieć, że okazał się on całkiem ciekawym spotkaniem (tak mi się wydaje). Zacięta walka z obu stron, obfitująca w ładne ataki, bloki i zagrywki mogła się podobać kibicom. Wiko sprawia wrażenie drużyny z potencjałem i szczerze mówiąc zaskakuje mnie nieco ich pozycja w tabeli. Jeśli chodzi o nas - rozgrywał nominalny środkowy i to jest chyba główny powód porażki. Wszystkie tego konsekwencje - nie zgubione bloki, nie dokładne dogrania i inne, stanęły na drodze do zwycięstwa. Nie żebym miał jakieś pretensje - Lotchek podjął się tego zadania i wywiązał się z niego na miarę możliwości - i brawo dla niego za to. Nie wystarczyło to jednak by wygrać dziś z Wiko.