Wybierając się na dzisiejsze spotkanie, w aurze typowo marcowej, nuciłem sobie pod nosem dwie melodie, "Ciągle pada" Czerwonych gitar i "Umbrella" Rihanny. Lało, wiało i co gorsza, okazało się, że droga na mecz i powrót z niego, trwały dłużej niż samo widowisko...

Dziś, tj. 14.03, na przeciw siebie stanęły dwie drużyny, zajmujące skrajne pozycje w tabeli. Plasujące się na drugim miejscu ZeteNPe oraz okupująca dolne rejony tabeli AR-ka.
Mecz rozpoczął się o godzinie 18:32 i ... skończył 34 minuty później.
Niestety, nie najlepsza gra w obronie oraz nieśmiałość w poczynaniach urodziwych dziewcząt z Akademii Rolniczej, przyczyniły się do jednostronnego widowiska. Wszystkie te niedociągnięcia w szeregach gości, mistrzynie skrzętnie wykorzystywały, punktując rywalki niczym bokser.
Podczas meczu na parkiecie panowała absolutna cisza, która była przerywana między setami. Wtedy to do głosu dochodziły gospodynie, licytując się która z nich co pysznego zrobiła na obiad i kolacje.
Przyznam, że głodny zrobiłem się niesamowicie...
Pewne zwycięstwo ZNP i jestem zdania, że tytuł mistrzowski jeszcze nie jest przesądzony. Na pocieszenie pokonanym powiem, że porażka powinna być dla nich nauczką, bo przecież od kogo się uczyć jak nie od lepszych.

PS
Drodzy mężowie zawodniczek ZNP.
To, że Wasze żony wróciły do domu bardzo szybko i nie zmęczone, nie należy uznać, że zamiast grać mecze dopuszczają się zdrady ;)

ZNP vs AZS AR 3:0 (25-7, 25-9, 25-8)

Pozdrawiam
Marcin Dworzyński