Po rozegranym już, spotkaniu drugiej kolejki pomiędzy Uniwersytetem Szczecińskim, a Greenem można było się spodziewać ciekawego widowiska. Choć od dwóch sezonów ze spotkań zwycięsko zawsze wychodził AZS, zbiorcza opinia typerów nie wskazywała jednoznacznego faworyta. Przypuszczać można też było, że drużyna uczelniana zaledwie w dwa tygodnie po rozpoczęciu semestru nie zaprezentuje maksimum swoich możliwości...

I faktycznie - na rozgrzewce po stronie US biegało tylko 6 zawodników, w tym libero zespołu, który z konieczności zagrał dziś na pozycji przyjmującego. Uniwersytet ma za sobą w tym sezonie tylko jeden trening i dzisiejszy mecz był pewnie jedną z lepszych okazji na pokonanie tej drużyny. Z drugiej strony Green również w wakacje nie trenował i pierwsze spotkania w sezonie są jednocześnie pierwszymi rozgrywanymi w mocno zmienionym względem poprzedniego sezonu składzie. Dziś jednak skład ten miał być optymalny. W kwestii Uniwersytetu dodam jeszcze, że tuż przed pierwszym gwizdkiem przyszedł siódmy zawodnik i choć przebrał się i rozgrzał, ostatecznie na boisku nie wystąpił.

Pierwszy set od początku do końca przebiegał pod dyktando Uniwersytetu. Od pierwszych piłek Green miał duże problemy ze skończeniem ataku. Duża nieskuteczność doprowadziła do wysokiego prowadzenia Uniwersytetu 19:11. W końcówce Green trochę się przebudził i gra była bardziej wyrównana jednak starczyło to tylko na tyle by set zakończył się zwycięstwem gospodarzy 25:16 (jeśli dobrze pamiętam).

Drugi set również zaczął się od prowadzenia Uniwersytetu. Tym razem goście szybko otrząsnęli się z letargu i odrobili początkowe straty. Dalsza część seta była bardzo wyrównana z małą przewagą utrzymywaną przez Green. Goście w końcówce złapali wiatr w żagle i odbili na kilka punktów wygrywając seta do 21. Na tym etapie meczu Green grał na tyle pewnie, że nawet rozgrywający tej drużyny punktowo atakował z sytuacyjnej piłki.

Trzeci set był chyba najbardziej wyrównanym i zaciętym. Zaczął się od dwupunktowego prowadzenia gospodarzy, potem gra się wyrównała, a drużyny na przemian zdobywały 2-3 punktowe prowadzenie, by zaraz oddawać je i znów walczyć o odrobienie strat. W tej wojnie nerwów silniejsi okazali się gospodarze i zapisali tą partię na swoje konto.

Początek czwartego seta zwiastował łatwe zwycięstwo Uniwersytetu. Gospodarze zaczęli od prowadzenia, a po stronie gości widać było irytację własnymi poczynaniami. Kilka zdobytych punktów podniosło jednak drużynę Greenu na duchu i goście znów włączyli się do walki. Zwycięzcę tej partii ciężko było wskazać ponieważ podobnie jak poprzednio oglądaliśmy naprzemienne oddawanie inicjatywy. I tym razem w kluczowym momencie to Uniwersytet stanął na wysokości zadania i wykorzystując problemy Greenu ze zdobywaniem punktów przechylił szalę zwycięstwa na swoją stronę.

Mecz drużyn, które od lat utrzymują się w ścisłej czołówce niestety nie zachwycił. Gra obu zespołów wydała mi się bardzo "szarpana". Oprócz pierwszego seta drużyny grały na przemian - po kilku zdobytych punktach, cofały się do obrony i zbierały ciosy przeciwnika. Mecz obfitował w bloki, niekiedy bardzo efektowne. Moim zdaniem często nie było to jednak jakąś szczególną zasługą blokujących, a raczej efektem problemów atakujących. Jestem przekonany, że obie drużyny stać na więcej i wraz z kolejnymi kolejkami będą grać coraz lepiej.