Niestety przebieg meczu nie pozwala mi się tu rozwinąć literacko ale żeby nie było, że innych namawiam a sam nie piszę...

W przeciwieństwie do meczu z Espadonem z którego udało mi się wywieźć zdjęcie drużyny przeciwnej (lecz zero punktów), tym razem rywal nie dał się sfotografować tłumacząc się ograniczoną kadrą na dzisiejsze spotkanie. Pomyślałem zatem, że skoro nie zdjęcie to chociaż ze dwa punkty. Niestety, salę Poczty musiałem opuścić z pustymi rękami...

Gdy na rozgrzewce potwierdziła się informacja o niepełnym składzie - po stronie Poczty grzało się 6 zawodników - uwierzyliśmy, że jesteśmy w stanie powalczyć o cenne punkty. Niestety już pierwsze piłki zweryfikowały sytuację. Poczta spokojnie rozgrywała akcje punktując na różne sposoby. U nas podobnie jak w meczu z Espadonem leżało chyba wszystko. Zagrywka, odbiór, gra w polu, atak i nie wiem co tam jeszcze w siatkówce mamy. Poczta wygrała pierwszą partię wyraźnie choć nie pamiętam do ilu.

W drugi set ruszyliśmy z świeżą mobilizacją - starczyło jej na jakieś 3 akcje, w których gospodarze zdobywali na nas punkty w sposób nie przystojący pierwszej lidze. Za chwilę było 7:2, a potem już nawet nie było co liczyć. Zanosiło się na to że z "dychy" nie wyjdziemy, jednak tradycyjnie w takich sytuacjach, drużyna która jest pod ścianą zdobywa kilka punktów i ratuje resztki honoru (jeśli można tak powiedzieć).

Trzeci set to rozbudzenie nadziei na wywiezienie z meczu choćby punktu. Tym razem udało się nawiązać równorzędną walkę i jeśli się nie mylę przez większość seta nawet prowadziliśmy 1 czy 2 punktami. Poczta udowodniła jednak, że mistrzem jest nie przez przypadek i w kluczowym momencie wyciągnęła seta na swoją korzyść.

Krótko podsumowując. Mecz raczej ciekawy nie był - z naszej strony mnóstwo błędów nie pozwalających na nawiązanie walki. Poczta na rozgrzewce wyglądała na nieszczególnie spiętą i sama gra raczej nie zmusiła ich do zmiany podejścia. Niestety znów oddaliśmy mecz praktycznie bez walki. Niepokojące jest to, że jak już nam nie idzie to wszystkim naraz i od razu od A do Z. Z Espadonem mogliśmy jakoś się jeszcze próbować tłumaczyć brakiem połowy zawodników, ale dziś zabrakło tylko Mateusza (atakujący) - nie jest jednak możliwe żeby brak jednego zawodnika zmieniał naszą grę tak diametralnie. Powodów trzeba zatem poszukać gdzieś indziej...

p.s. mam nadzieję, że następny mecz sędziowany przez tę sędzinę nie wzbudzi żadnych zastrzeżeń - na razie coś się nie dogadujemy... ;)