To miał być bardzo wyrównany mecz, bo jak gra lider z wiceliderem, to należy się spodziewać zaciętej walki. Jednak lider - który wcześniej nie przegrał meczu, a tylko trzy sety w ośmiu spotkaniach - został rozbity...

Poczta Enterprise - Espadon 0:3 (18:25, 22:25, 16:25)
Poczta: Drula, Koprowski, Sochacki, Połubok, Węglarek, Selwat, Dul (libero) oraz Niedośmiałek, Szurek, Bródka.
Espadon: Markiewicz, Czerlonek, Kasprzak, R. Streich, Frankowski, Zubko oraz Kolec.

To było starcie dwóch najlepszych zespołów w SALPS-ie, bo grał lider z wiceliderem I ligi. Poczta w pierwszych siedmiu meczach zdobyła komplet punktów, tracąc zaledwie trzy sety. Espadon przegrał dwa mecze po 2:3 z Uniwersytetem oraz Politechniką.
W meczu doszło do starcia młodzieży z Poczty z doświadczonymi, mającymi za sobą występy w ekstraklasie (Jakub Markiewicz, Leszek Czerlonek, czy Bogumił Kasprzak) gośćmi. Górą byli ci ostatni...

Początek mieli niezły
Lider zaczął dobrze, bo po zagrywkach Marka Sochackiego prowadził 9:6. Goście wyrównali na 13:13 po serwisie Markiewicza oraz ataku z przechodzącej piłki Rafała Streicha. Od tego momentu uwidoczniła się przewaga doświadczonych graczy wicelidera. Gdy Sochacki posłał piłkę w aut, było już 20:16 dla Espadonu. Ostatni punkt atakiem ze środka zdobył Streich.
Po pierwszym secie w zespole Poczty nastąpiła zmiana rozgrywającego, lecz nic nie pomogła. Serwisy Markiewicza sprawiały dużo problemu graczom Poczty i goście szybko objęli prowadzenie 3:0, a następnie 6:1 i 9:4. Wykorzystując błędy w przyjęciu i rozegraniu w Espadonie gracze Poczty zmniejszyli stratę do dwóch punktów, a po ataku Bartosza Druli nawet do jednego (18:19). Jednak końcówka należała do Espadonu. Ostatni punkt serwisem zdobył rozgrywający Paweł Frankowski.

Nękał ich serwisami
- Za dużo, za dużo błędów! - wołał z ławki rezerwowych jeden z siatkarzy Poczty do swych kolegów. Jednak ci także na początku trzeciej partii mieli kłopoty z przeciwnikami. Po zablokowaniu ataku Kasprzaka wyrównali co prawda na 6:6, a po nieudanej "kiwce" Streicha ze środka nawet prowadzili 9:8. Niestety, to było wszystko na co ich było stać. W końcówce znów mocnymi zagrywkami popisał się Markiewicz - który jeszcze w poprzednim sezonie grał w ekstraklasie, w barwach Politechniki Warszawa. Dociągnął do stanu 24:15 i przy meczbolu chciał serwisem zakończyć mecz. Nie wyszło mu, trafił w siatkę, ale kilkanaście sekund później to samo uczynił Robert Węglarek w drużynie Poczty i mecz dobiegł końca.

Krzysztof Dziedzic - Głos Szczeciński