W kameralnej sali przy ulicy Gdańskiej w ramach trzeciej ligi mężczyzn, spotkały się zespoły Megawat oraz Ocochodzi. Mecz piątego zespołu z dziesiątym zakończył się, zanim na dobre się rozpoczął...

Megawat: Budzyło, Czeszejko, Petersburski, Tobiański, Muliński, Markiewicz, Frąckiewicz (libero) oraz Żukowski.
Ocochodzi: Morawski, Radziński, Dubas, Sielicki, Grajzer, Kowalczuk, Dykas (libero).

Zdecydowanie lepiej w malutkiej sali radzili sobie gospodarze, którzy imponowali zagrywką oraz rozegraniem akcji pod siatką. Dosyć niebezpiecznie, i komicznie zarazem, wyglądały sytuacje, gdy drużyna serwująca musiała uważać, aby...nie spaść ze schodów. Tak mała jest sala przy Gdańskiej, w której mecze rozgrywa zespół Megawatu.

Nie o to chodzi
Zespół gości, długo nie mógł złapać właściwego rytmu gry. W pierwszym secie przewaga gospodarzy była przygniatająca. W pewnym momencie prowadzili nawet 14:4. Wtedy jednak m.in. za sprawą serwów Marka Dubasa, które wprowadziły trochę zamieszania w szeregach gospodarzy, udało się gościom odrobić kilka punktów. Jednak tego seta mógł wygrać tylko zespół Megawat. Gospodarze spokojnie wykorzystywali błędy ambitnie, lecz chaotycznie grających rywali. Ostatecznie pierwszy set zakończył się wynikiem 25:15.
Drugi set był jednak bardziej wyrównany. Przez kilka pierwszych minut rywalizacja toczyła się punkt za punkt. Gospodarze, dzięki kilku świetnym akcjom Marka Tobiańskiego, wyszli na prowadzenie 15:13. Doszło do tego kilka niezłych serwów Sebastiana Mulińskiego i przewaga wzrosła do czterech punktów. Gracze Ocochodzi wzięli się ostro do roboty i mieli jeden z lepszych okresów gry w tym meczu. As serwisowy Tobiańskiego odebrał im jednak ochotę do walki i przegrali tego seta do 20.

Ostrożnie z awansem
- Najwięcej strachu goście napędzili nam w trzecim secie - mówił po meczu kapitan Megawatu, Bogdan Frąckiewicz. - Gdybyśmy go przegrali, mogłaby pojawić się niepotrzebna nerwowość.
Zmobilizowani gracze Ocochodzi długo walczyli o każdy punkt. Najlepszym tego dowodem była akcja przy stanie 14:13, gdy straconą, wydawałoby się, piłkę świetnie wybronił nogą Mirosław Morawski. Gra miała wyrównany przebieg do stanu 21:21. Potem, z wyjątkiem jednej obrony meczbola, punkty zdobywali już tylko gospodarze.
Mimo zwycięstwa Megawat nie myśli jeszcze o awansie.
- Jest kilka drużyn, które także chciałyby wejść do drugiej ligi. Na razie koncentrujemy się na kolejnym meczu - ostrożnie mówi Frąckiewicz.